poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Testy na zwierzętach

Pod wpływem książki "Kryształowy anioł" Grocholi (radiowe audycje Sary), zajrzałam na stronę o testach na zwierzętach i zamarła. Mój świat nie jest wcale taki cudowny. Ludzie są potworami. Nie dostaliśmy monopolu na życie w szczęściu na tej planecie, a tak się zachowujemy. Uzurpujemy sobie prawo do decydowaniu o cierpieniu bądź nie zwierząt. I w imię czego? - nowszego, lepszego kremu do twarzy, środka do mycia podług itp. Rozumiem, że są badania ratujące życie nas, Panów tej planety. Ale przecież gro tych badań (pseudo badań) nie służy temu, tylko uatrakcyjnieniu czy upiększeniu samego siebie. A co z naszą empatią? Przecież te zwierzątka cierpią fizycznie i psychicznie. Chce mi się płakać, płakać i płakać. Aż wstyd powiedzieć, że nie zdawałam sobie do końca z tego sprawy. Owszem, coś tam słyszałam, coś tam do mnie docierało, ale tylko coś tam. A przecież w dobie internetu nie trudno dowiedzieć się co to są testy na zwierzętach. I z taką samą łatwością, jak sięgnięcie po produkt testowany w ten sposób (zamiast za pomocą metody alternatywnej), powinno nam przyjść robienie czegoś dla ratowania tych zwierząt. Co robić? Cokolwiek, byleby nie być obojętnym. I pomyśleć, że moja córka marzy o pracy na rzecz poprawy niedoli zwierząt, a ja nic nie robię. Owszem nie noszę futra. Ale tylko tyle. Sprawdziłam, że oznakowania kremów i innych produktów, które nie testowane na zwierzętach. To znaczek małego króliczka. Od dziś będę szukała takich produktów. Może chociaż tak ulżę doli tych biednych, małych braci naszych. Wiem, że są też ludzie, którzy kochaja zwierzęta - bo tak łatwo je kochać. Niczego od nas nie chcą, ich miłość jest taka bezinteresowna. Oby było nas jak najwięcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz