środa, 10 lutego 2010

Matka zastępcza?

Nasza Lady kocha wszystko i wszystkich. Każdy, kto znajdzie się w zasięgu jej wzroku to przyjaciel. Jeszcze nigdy nie warknęła na kogokolwiek ( a czasami przydało by się) a jej ogonek (niestety uciachany) rusz się bezustannie. Czasami zastanawiam się, czy ta poczciwina nie ma bólu mięśni poruszających to mało coś z tyłu jej ciałka. Na Mazurach opiekuje się każdym przybłąkanym kotkiem, żabką, jeżykiem i wszystkim co się rusza (nawet dogląda rybki w akwarium). A w domu zabawia dwa myszoskoczki (Figo i Fago) - które też chętnie figlują z nią. Myślę, że byłaby świetną zastępczą matką dla każdego bezdomnego stworzonka. Lubię tak na nią popatrzeć, gdy okazuję tą swoją bezinteresowną i nieprzerwaną radość i uwielbienie dla każdego i wszystkiego. Lubię gdy leży na moich stopach i mnie grzeje spojrzeniem pełnym miłości. Czasem nawet uczę się od niej radości z rzeczy małych. Taka - symbioza w przyrodzie.



wtorek, 9 lutego 2010

Zimowe biesiadowanie

Zima to okres mojego letargu. Właściwie nie do końca potrafię się nią cieszyć (pewnie dlatego, że wtedy się urodziła i przekornie uwielbiam wiosnę i lato). W tym czasie odświeżam swoje znajomości i wszyscy chętnie biesiadujemy śpiewając karaoke, podjadając to i owo (mężuś przygotowuje różne smakołyki) oraz popijając naleweczki. I w takiej miłej acz spowolnionej zimowym, krótkim dnie atmosferce, czekamy na wiosnę. A żeby czas oczekiwania uprzyjemnić kupiłam nowy kilim, który codziennie wchodząc na górę mijam i który mówi mi, że niedługo znów odwiedzimy śródziemnomorze:)