"Dobry rok" to tyłu jednego z wielu moich ulubionych filmów. Właściwie poleciła mi go siostra i dla niej go obejrzałam ale teraz czynię to egoistycznie dla siebie, dla mojej psyche, która totalnie się przy tym filmie wyluzowuje. Po tylu razach oglądania mogę już pozwolić sobie na bardzo wnikliwą analizę każdej sceny. Szukam w nich ukojenia, spokoju i pomysłu na moje miejsce na ziemi. Uwielbiam scenę końcową. Jest taka sielankowa, tyle w niej szczęścia i tyle zrozumienia co tak na prawdę liczy się w życiu. Czerpię z niej garściami tę południową radość życia, tę umiejętność cieszenia się z radości dnia powszedniego. Trudne to bardzo (szczególnie, gdy brak takiego słońca, jakie tam widać i takich widoków) ale myślę, że gdy tego się już człowiek nauczy, to może powiedzieć, że jest prawdziwie szczęśliwy. Oczywiście obok ma przy sobie ukochane osoby - bo to gwarancja szczęścia.
Max w pełni szczęścia.
Jak mówiłam - to film o byciu i smakowaniu chwili - a w tym ogrodzie to nie jest trudne!
Winnica La Siroque
Oglądając takie sceny nie mam problemu z odpowiedzią na odwieczne pytanie społeczeństwa naszej cywilizacji: BYĆ czy MIEĆ? Wybieram to pierwsze!