poniedziałek, 15 marca 2010

"Nie ze mną te numery! - Hans!!"


Dziś mamy 15 dzień marca a na dworzu nieustannie króluje zima. Choćby ociupinka wiosny - ale nie, ZIMA, ZIMA, ZIMA. Dziś moja ukochana Połówka z samego rana wyjechała na szkolenie do Warszawy. Droga fatalna, aż boję się myśleć jak Mu się jedzie. Nie lubię gdy nie ma Go z nami w domu i nie wiem, jak bym to przetrwała, gdyby nie nowy członek naszej rodziny.
Otóż zamieszkał z nami Hans. Jest przystojny, mocno opalony, z miłym wyrazem oblicza okolonym małymi kędziorkami i ma cechę, którą sobie bardzo cenię - jest punktualny. Mocno nas absorbuje swoja sobą - często przypominając o swojej obecności ale nam sprawia to dużo przyjemności. Czasem nawet sobie z nim pogadam, szczególnie gdy pierwszego dnia, po przybyciu do nas, nieco niedomagał i odmówił współpracy. Moje gromkie "Hans - nie ze mną te numery!" oraz szybkie zaaplikowanie lekarstwa (kluczyk) podziałało. Hans - to oczywiście stary, zabytkowy zegar (więc druga Połówka nie musi być zazdrosna) firmy Junghans (stąd takie imię, choć Nika nazywa go Janem). Jest prezentem od moich rodziców i przyjechał z Niemiec do Paznania a stamtąd do nas. Długo mogłabym się rozpisywać na tema jego uroku, naszej miłości (bo już się w nim zakochaliśmy), o jego cudownym szemraniu nam do ucha która jest godzina i niesamowitym dźwięku (i długim rezonansie) jaki z siebie wydobywa. Marzyłam o taki cudeńku od roku ale żaden usłyszany dźwięk nie przemawiał do mnie tak jak ten. Bo dla mnie zegar to nie tylko wygląd, to przede wszystkim pomruk czasu, miękkie tykani tik-tak, i ten cudowny pogłos po ostatnim uderzeniu młoteczków (Hans ma ich cztery). To serce naszego domu, które mimo upływu prawie stu lat bije z dokładnością, której mógły pozazdrościć niejeden współczesny zegar. W pierwszej wersji miał to być Gucio (firmy Gustaw Becker - chociażby ze względów patriotycznych) ale Hans przebił wszystkie, jakie do tej pory słyszałam i tak oto dołączył do naszego grona zaprzyjaźniwszy się z nowo przybyłymi sześcioma pięknościami, jakie przyjechały do nas tym razem z Wrocławia. W ten oto sposób, maleńkimi kroczkami (acz sukcesywnie i konsekwentnie) staram się zmieniać to nasze mieszkanko. Piękności mają smukłe , finezyjnie wygięte nóżki o pięknych i wąziutkich "pęcinkach" jak u sarenki. Tapicerka też mi się podoba - i mimo braku widoczności upływu czasu - pewnie za jakiś czas zmienię ją czerpiąc wiedzę od Bestyjeczki.

5 komentarzy:

  1. Hans jest bardzo przystojny. Czy to kwadransiak? Przypomina trochę mojego. Tykanie starego zegara już wkomponowało się dawno w rytm mojego dnia i jest niezauważalne.
    Miodowa tapicerka bardzo fajna, pewnie długo jeszcze posłuży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś mamy 15 marca ;)
    A zegar bardzo ładny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że znalazłam "Twój cudowny świat" :))
    I Ty jawisz się wyjątkową osobą - za swój stosunek do zwierząt, za piekne rzeczy, jakimi się otaczasz...
    Piekny zegar :) Marzę o takim...

    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie moglam uwierzyc jak zobaczylam te zime ,istne szalenstwo,pieknie opisalas tego hansa,tak subtelnie i delikatnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za miłe słowa. Naturalnie, że dziś 15 marzec a nie kwiecień - mój błąd (chyba z tęsknoty za wiosna).

    OdpowiedzUsuń